sobota, 18 kwietnia 2015

Prolog

                   Lalki z porcelany od zawsze były jej największą miłością. Niewyobrażalnie duże oczy, brzoskwiniowy, idealny odcień skóry i te stroje. Miały w sobie pewnego rodzaju czar, którym ona potrafiła omamić wszystkich słuchaczy od momentu, kiedy była w stanie wypowiedzieć swoje trzyliterowe imię. Historię przez nią wymyślane od dzieciństwa zapierały najbliższym dech w piersiach, nie wspominając już o przypadkowych "turystach", odwiedzających rodzinny dom, którzy mięli okazję posłuchać jej po raz pierwszy. Własny ojciec przepowiedział jej karierę literacką w momencie, kiedy znacznie szybciej niż jej rówieśnicy nauczyła się pisać oraz płynnie czytać. Stało się dla niego jasne, że jej bogata wyobraźnia, wkrótce przyniesie jego jedynej córce rozgłos i karierę.
Czy mogło być inaczej?
             Bywając w murach państwa Thilerson, nie można było więc ominąć stałego punktu programu prowadzonego tak gorliwie przez tyle lat życia. W latach dzieciństwa nie obyło się bez krótkich historyjek, opisujących egzystencję każdej porcelanowej damy. Ich tragiczne losy zmieniały się tak często, jak zmieniał się słuchacz. Pomysły jednak nigdy się nie kończyły. Zawsze była w stanie zaskoczyć swoją własną matkę czymś nowym, mimo że była to osoba będąca cały czas na bieżąco w dramatycznych przeżyciach porcelanowej rodziny. Z biegiem lat opowieści o ich życiu stawały się coraz bardziej skąpe, aż w końcu pewnego dnia zorientowała się, że nie sprawia jej to tak wielkiej przyjemności jak kiedyś. Dla wszystkich stało się jasne, że Sky dorasta. Mimo to nigdy nie mogła się powstrzymać, aby nie zaprezentować swojej drogocennej kolekcji nowym osobom przekraczającym próg domu. Z tego nigdy nie wyrosła.

                - Sky, już czas - powiedział delikatny kobiecy głos, obdarzając dziewczynę szczerym uśmiechem. 
                      Ona jednak tego nie dostrzegła. Siedziała na podłodze w swoim pokoju,opierając plecy o jedną z nóg łóżka. Babciny głos wyrwał ją jedynie z melancholii, z której od kilku dni nikt nie był w stanie jej wyciągnąć. Wysoko spięty kok, który w żadnym wypadku nie pozwolił się uwolnić ani jednemu niesfornemu kosmykowi włosów, doskonale pasował do czarnej sukienki, która współgrała z jej szczupłą talią. Wydawać się mogło, że cały strój został specjalnie zaprojektowany, aby podkreślić jej nieproporcjonalnie długie w stosunku do reszty ciała nogi. Orzechowe tęczówki przykryte warstwą powiek, nie domagały się uwolnienia na wolność. Nawet na chwilę nie drgnęły, kiedy głos kobiety bez pukania wtargnął do ich ciemnego świata. Pozostając niewzruszone na nadchodzące ze świata realnego bodźce, wciąż chciały pozostać w swojej kryjówce. Z ust nie wydobył się żaden dźwięk. 
                        Można było dostrzec, że starsza pani stojąco w progu jej drzwi nie oczekiwała jednak żadnej odpowiedzi. Najwyraźniej przywykła do ciszy panującej w tym otoczeniu. Chociaż nie do końca słowo "przywykła" powinno zostać uznane za adekwatne do opisu tej sytuacji. Nie zamierzała jednak się poddać i grzecznie oczekiwała na ruch ze strony Sky. Widoczne zmarszczki na jej twarzy w bardzo krótkim czasie doczekały się kilkunastu sióstr bliźniaczek. Tak samo jak pasma włosów. Ten tydzień sprawił, że jej wiek stał się widoczny znacznie bardziej, a ona sama czuła się starsza nie o siedem dni, a przynajmniej o kilka dobrych lat. 
                        Młoda dziewczyna w końcu wstała. Wsuwając swoje bose stopy w czarne szpilki, wygładzała jednocześnie dół sukienki, wypraszając tym samym niewidzialny kurz z ciemnego materiału. Zabrała wiszącą na krześle marynarkę i ruszyła w stronę drzwi. Będąc na wysokości starszej kobiety zatrzymała się, odwracając lekko swoją głowę w stronę miejsca, gdzie do tej pory się znajdowała. Westchnęła, po raz kolejny zamykając zimne oczy.
- Czy mogłabyś poprosić Toma, aby posprzątał za mnie panujący tutaj bałagan? - wypowiadając te słowa nie odrywała wzroku od resztek, które od kilku dni znajdowały się na podłodze. - Nie chcę tego widzieć, kiedy wrócę do domu. 
- Dobrze Sky. Chciałam zrobić to już wcześniej, ale nie wyraziłaś zgody. - odpowiedziała Elizabeth. Podniosła swoją dłoń na wysokość stojącej przed nią nastolatki, układając ją w taki sposób, jakby chciała pogładzić nią policzek swej jedynek wnuczki. W ostatniej chwili zrezygnowała jednak z tego gestu. - Bałam się, że się skaleczysz. Odłamki znajdują się w całym pokoju. 
                               Dziewczyna nie odpowiedziała nic. Patrząc po raz ostatni na porozbijane główki porcelanowych lalek opuściła swój pokój, kierując się w stronę wyjścia, gdzie czekała na nią reszta jej rodziny. 
                             Starsza kobieta pozostała jednak znacznie dłużej w pozycji, w której opuściła ją nastolatka. Jej wzrok przywykł już do potłuczonej w doszczętny mak kolekcji ponad pięćdziesięciu lalek, która podobno, jak zdążyła dowiedzieć się od sąsiadów, od zawsze była wizytówką Sky. W dzień w którym dowiedziała się o wypadku, nie mogąc poradzić sobie z nadmiarem własnych emocji zrzuciła je wszystkie z półki znajdującej się obok okna. Ich delikatna konstrukcja nie oparła się sile grawitacji. Głowy, ręce, nogi oraz inne części ciała rozmiażdżone zostały przez stopy właścicielki. Tylko jedna postać zachowała się z zaledwie niewielką skazą. Los potoczył się tak, że lalka upadła w miejsce niewidoczne dla pełnych żalu i przerażenia oczu młodej kobiety. Elisabeth, bez wiedzy Sky, starannie ukryła ten jedyny element układanki należący do rozdziału, który tydzień temu został definitywnie zamknięty.   



~♥~
Słowem wstępu, Dzień Dobry!
Większość z Was mnie zapewne nie zna. Ale nie martwcie się, ja was znam.
Boże, zabrzmiałam jak jakiś zboczeniec psychopata!
Ok, Wiktoria, spokojnie, bo uznają cię za niezrównoważoną idiotkę. 
Chciałam powiedzieć, że prowadziłam już kilka blogów o Raurze, które jako tako odniosły sukces, ale pisałam je pod inną nazwą i na innym koncie.Postanowiłam oderwać się od tej rutyny. Dlatego też brutalnie usunęłam moje dotychczasowe blogi, które jeszcze przed tygodniem były na widoku i zaczynam nową, świeżą historię, tym razem jednak nie z kategorii Raura. Sama nie wiem, skąd wzięła mi się taka przemiana, bo zazwyczaj czytam i prowadzę blogi jedynie o wspomnianej wyżej parze. Tym razem jednak, głównymi bohaterami będzie Ross i... dowiecie się tego z zakładki "bohaterowie". Więcej w tej sprawie nie zdradzę.

Prolog gnieździł się już od jakiegoś czasu w moim zeszycie. A że do głowy wpadł mi pomysł założenia tego bloga, ujrzał on w końcu światło dzienne. Liczę na to, że się wam spodobał. Nienawidzę pisać prologów, ale od czegoś zacząć przecież trzeba.
Soo, ode mnie to na razie tyle. Rozdział 1 pojawi się niebawem. W tym czasie, zaglądajcie do zakładnik "Bohaterowie", którą zaraz dodam :)
Pa, Ptysie..